Jeźdźcy burzy 'Riders on the storm Riders on the storm Into this house were born Into this world were thrown Like a dog without a bone An actor out on loan Riders on the storm ...Killer on the road, yeah ...Girl ya gotta love your man' Dzisiaj z kolegą Shogunem uciekaliśmy przed burzami. I całkiem nieźle nam poszło, bo choć deszcz nas trochę zmoczył to żadna nawałnica nas nie dogoniła! I całe szczęście, bo z Góry Pomorskiej (koło Olkusza) widzieliśmy, co się dzieje w dolinie Białej Przemszy (oj, działo się tam, działo, widok był niesamowity!), a potem jedynie ogladaliśmy skutki, tj. połamane gałęzie na zalanych drogach. Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Błędów - Chechło - Klucze - Olkusz - Bukowno - droga wzdłuż Sztoły - Sosina - Szczakowa - Maczki - Ostrowy Górnicze - Strzemieszyce Wielkie - Laski - Gołonóg PKP - Piekło - Antoniów - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Łagisza - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.
'Na rowerze ktoś... ... rekord bije swój' 'Zwykły dzień' Myslovitz Hmm, to chyba o mnie. I to właściwie tyle. Aha, bardzo nie chciało mi się jechać, ale wieczorem w końcu się zebrałem. Warto było! Od lat tak szybko nie jechałem! :P P.S. Zdjęcia czaszki bez zmian. Neurolog poradził mi, żebym po następnym wypadku od razu jechał do szpitala. Potem zauważył, że jestem krzywy, co mnie zupełnie zaskoczyło. : o ) Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień (26.6 km/h)- Łęka - Łosień - Huta Katowice - Gołonóg PKP - Łęknice (29.1) - Piekło - Antoniów - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Łagisza - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.
Nowy początek Wróciłem. Z bolącą całą lewą częścią ciała, wielkimi strupami w okolicach łokcia i kolana oraz zabliźnioną raną na łuku brwiowym. Za to z nowymi pedałami, a przede wszystkim suportem. Było dobrze. Jak zwykle zresztą. Tym razem w Łagiszy (na skrzyżowaniu ulicy Pokoju z Dąbrowskiego i Niepodległości) żaden idiota nie zajechał mi autem drogi. :P Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Okradzionów - Kuźniczka - Krzykawka - Sławków - Bukowno Stare (Trzy Górki) - droga wzdłuż Sztoły - Sosina - Szczakowa - Maczki - Ostrowy Górnicze - Strzemieszyce Wielkie - Podlesie - Gołonóg - Łęknice (postój) - Piekło - Antoniów - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Łagisza - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.
Liczba dnia: 100 Tyle złotych oferował mój niedoszły zabójca za moje życie. Trochę mało, liczyłem na więcej! :P Przed przejażdżką zadzwoniła pani z banku, która oferowała mi ubezpieczenie i na okrągło opowiadała jakie to grube miliony dostanę na wypadek śmierci lub trwałego kalectwa za jedyną złotówkę z groszami dziennie. Nie wytrzymałem i zapytałem dlaczego tak mi źle życzy. Zaprzeczyła i zakończyła rozmowę, a o to właśnie mi chodziło. Kilka godzin później okazało się, że to był znak! ;) Nieszczęście zdarzyło się w Łagiszy. Do domu miałem jeszcze tylko jakieś 10 kilometrów. Zjeżdżałem z góreczki, mój niedoszły zabójca jechał w drugą stonę i próbował skręcić z lewo w boczną drogę. Słońce jeszcze nie zaszło, więc byłem widoczny, ale mimo to auto (Volkswagen o rejestracji SBE 40CJ, kierował Andrzej Smol) wymusiło pierwszeństo. Nie miałem za wiele czasu. Zaczęłem odbijać w prawo, żeby nie wjechać w samochód. Dałem po hamulcach, przeleciałem nad kierownicą, lewym łokciem i kolanem przytarłem ulicę, w końcu głową walnąłem w asfalt. Skoro wszystko pamiętam to jest ze mną dobrze. Rower znalazł się pod autem. Mój niedoszły zabójca był bardziej zdenerwowany ode mnie. Zatrzymał się, chyba przepraszał, chyba się nie tłumaczył, a ja cały czas po nim jechałem. Postraszyłem policją, ale gdyby nawet przyjechali to w sumie nic by mi to nie dało, a całkiem możliwe, że dostałbym mandat. Krew waliła z rozwalonego łuku brwiowego, on za wszelką cenę chciał by pomóc, chciał mnie zaprowadzić do jakiegoś sąsiada, żebym się umył i ochłonął, w końcu wyciągnął 100 zł. - Kurwa, na tyle mnie pan ceni? Niech pan to zabiera! - krzyknąłem. - Gdybym walnął w maskę, a nie w ulicę to przecież by mnie już nie było! Spisałem rejestrację, poprosiłem mojego niedoszełego zabójcę o imię i nazwisko, sprawdziłem, czy z rowerem jest wszystko w porządku, a jako, że było to machnąłem ręką i pojechałem dalej. - Niech pan poczeka, niech pan nie będzie taki twardy - usłyszałem na koniec. Dobre! :P Skoro to piszę to sumie chyba nic mi nie jest. Takie tam typowo kolarskie otarcia, no i bokserski uraz. Ten ostatni oczywiście na cześć Andrzeja Gołoty. Don King powiedział, że każdy z Polaków to Andrew. Nawet ja! Zwłaszcza, że tak mam na trzecie! Mam nadzieję, że to wszystko do wesela się zagoi! :P
Prośba do wszystkich: uważajcie samochody. Zawsze, bo w każdym może być wariat!
Akcja 'Zalany dom' Poranna wiadomość nie była dobra. Zanim się z nią oswoiłem minęła dobra chwila. Znaczy kilka godzin. Tak już mam. Na miejscu okazało się, że jedynie w piwnicy jest sporo wody. Tak powyżej kostki. Wcześniej było jej trochę w mieszkaniu, ale siostra i mama jakoś sobie z nią poradziły. A wszystko przez wężyk przy wannie, który nie wytrzymał skoków ciśnienia i puścił... Tę całą wodę próbowałem wybrać wiadrem, ale pewnie robiłbym to do teraz albo jeszcze dłużej. Więc zadzwoniliśmy na 998. Wkrótce na sygnale robiąc tym spore zamieszanie (zbiegli się wszyscy możliwi sąsiedzi i nie tylko oni!)przyjechali dzielni łosieńscy strażacy. Pompa coś im nie działała jak trzeba, ale ostatecznie udało im się wypompować (prawie) całą wodę z piwnicy. I chwała im za to! Już miałem wracać, ale zatrzymała mnie burza. A jak już zaczęło padać to nie chciało przestać. Zamiast Kuźniczki był więc (prawie) najkrótszy z możliwych powrotów. Na początku w deszczu, potem na parującej szosie, która szybko zmieniała się w suchą. Okazało się, że lało tylko wysoko, a do dolin deszcz w ogóle nie dotarł. Serce dalej chodzi jak trzeba. Średnie tętno 133 (max 174), po 35% w HZ i FZ, tylko 13% w PZ, często schodziło poniżej 90 uderzeń. Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień (postój) - Huta Katowice - Gołonóg - Reden - Zagórze - Dańdówka - Sosnowiec.
Piątkowa jazda obowiązkowa Znowu było gorąco, znowu prażyło słońce, znowu wiało ze wschodu. Poczekałem więc do wieczora, aż wszystko się uskoi i ruszyłem w drogę. Pierwsze miłe zaskoczenie - serce nie biło tak szybko jak zwykle. Średnie tętno tylko 139 (max 172), jedynie 15% w power-zonie, po 40 w health i fitness, często miałem poniżej 100 uderzeń). Zmierzam w dobrym kierunku, oby tak dalej! : o ) Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Okradzionów - Rudy - Łazy Błędowskie - Łęka - Tucznawa - Ząbkowice - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Łagisza - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.
Procesje i koszenie trawy Zamiast chodzić od ołtarza do ołtarza wybrałem się do Łośnia, żeby wreszcie wziąć się za to, co powinienem zrobić kilka tygodni temu. Ogród tak zarósł, że choć się starałem to nie udało się skosić wszystkiego za jednym razem. Przy okazji trochę się opaliłem. W drodze powrotnej na Pogorii IV musiałem się przebijać przez tłumy rowerzystów i rolkarzy. Wiało mi w plecy i wyciągnąłem całkiem niezłą średnią (zwłaszcza, że do Łośnia miałem poniżej 25 km/h). Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień (postój) - Ząbkowice - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Łagisza - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.
Surprise! You're dead... ... chciał mi powiedzieć na pożegnanie kolega Shogun. Pod górę, na którą zwykle jadę z prędkością 20 km/h dzisiaj jechałem 30 km/h, tętno skoczyło mi do 191 uderzeń, ale dałem radę i zdołałem się za nim utrzymać, choć łatwo nie było, bo był to jakiś 115. kilometr przejażdżki! Oj, nieładnie kolego, nieładnie... :P Poza tym same powody do zadowolenia. Mieliśmy bardzo dobrą pogodę: 16-18 stopni, wiatr ze wschodu, który z powrotem nam pomagał, a z pochmurnego nieba nie spadła żadna kropla deszczu. Poza tym poznałem kilka całkiem nowych dróg i na własne oczy zobaczyłem, że można zgubić... łańcuch. Tak, tak, przydarzyło się to mojemu koledze, ale na szczęście go znaleźliśmy, choć zajęło nam dłuższą chwilę. : o ) Trasa (wersja pełna): Sosnowiec - Zagórze - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Niegowonice - Góra Stodólsko - Ogrodzieniec - Ryczów - Złożeniec - Krzywopłoty - Domaniewice - Dłużec - Wolbrom - Pazurek - Jaroszowiec Olkuski - Klucze - Chechło - Błędów - Łosień - Ząbkowice - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Łagisza - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.
Deszczdeszczdeszcz... ... jakby powiedział Mistrz Świetlicki. Tak, odkryłem swoją prawdziwą naturę. A właściwie sobie o niej przypomniałem - uwielbiam jeździć w deszczu! Od samego początku było pochmurno i dlatego liczyłem się z tym, że nic nie wyjdzie z mojego ambitnego planu (miało być ponad 100 km). A szkoda, bo bardzo dobrze mi się jechało. Serce już nie skakało jak głupie do 200, ale momentami jedynie najwyżej do 180 (średnie tętno 136). Niestety, za Górą Stodólsko zaczęło lać. Znalazłem suche miejsce na przystanku. Czekałem pół godziny. Trochę przestało i miałem nadzieję, że na horyzoncie pojawi się ktoś, z kim będę mógł wrócić. Całkiem bez sensu, bo kto jeździ w taką pogodę?! Zaczęło mi być zimno, więc sam ruszyłem w drogę powrotną. Nie wiedzieć czemu trochę się jej bałem. Zupełnie niepotrzebnie. Było tak jak trzeba, a nawet lepiej! Jechałem ponad godzinę, czyli tyle ile trzeba. Walnięcie setki w takiej pogodzie nie bardzo miało sens. Warunki okazały się zbyt ekstremalne dla mojego licznika, który od nadmiaru wody na zmianę umierał i zmartwychwstawał. Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Niegowonice - Góra Stodólsko (425m) - Mitręga - Góra Stodólsko - Niegowonice - Łosień - Huta Katowice - Gołonóg - Reden - Zagórze - Sosnowiec.