Uff, jak goraco...

Niedziela, 15 lipca 2007 · Komentarze(0)
Uff, jak goraco...
Po godzinie 18 na termometrze obok sosnowieckiego 'ślimaka' były ponad 33 stopnie! Nie lubię słońca, więc zamiast wycieczki hen, za góry i lasy, wybrałem śledzenie niezwykle interesującego alpejskiego etapu Tour de France. Dopiero po jego zakończeniu, co powoli staje się nową, świecką tradycją, wsiadłem na rower. Ciepełko dało się we znaki mojemu organizmowi. Pod koniec przejażdżki na podjeździe tętno mimowolnie skoczyło mi powyżej 180...
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Okradzionów - Kuźniczka - Krzykawka - Małobądz - Ujków Nowy - Bolesław - Krążek - Stare Bukowno - droga wzdłuż Sztoły - Sosina - Szczakowa - Maczki - Klimontów - Dańdówka - Sosnowiec.

Małe, żółte szkiełko

Sobota, 14 lipca 2007 · Komentarze(0)
Małe, żółte szkiełko
Po bardzo złym dniu ten wyjazd miał poprawić mi humor. I prawie się udało, gdyby nie guma, którą złapałem na Pogorii IV...
Cieplutko (27C o 18), niemal bez wiatru.
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Łęka - Tucznawa - Ząbkowice - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.

I znowu w deszczu...

Piątek, 13 lipca 2007 · Komentarze(0)
I znowu w deszczu...
...ale w sumie to było do przewidzenia. Sam sobie jestem winien, po prostu mogłem wcześniej wyjechać, a nie czekać na koniec kolejnego nudnego etapu Tour de France, który skończył się po 18, bo kolarzom znowu nie chciało się jechać. Padało właściwie tylko w Małopolsce, ale za to jak! :P
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Okradzionów - Kuźniczka - Krzykawka - Sławków - Dębowa Góra (stacja Sławków Południowy LHS) - Niwa - Bory - Klimontów - Zagórze - Dańdówka - Sosnowiec.

Isidro Nozal Fan

Wtorek, 10 lipca 2007 · Komentarze(1)
Isidro Nozal Fan
To miała być przejażdżka, ale szybko okazało się, że będzie to wyścig. I to wyścig w deszczu.
Dzisiaj na Tour de France kolarze mieli do pokonania najdłuższy etap (prawie 240 km). I akurat dzisiaj zdecydowali, że zaprotestują (póki co nie wiem przeciwko komu lub czemu). A wyglądało to tak, że jechali, jechali, jechali i tym razem nigdzie im się nie spieszyło. Dość długo wydawało się, że etap nie zakończy się przed dobranocką, bo średnia wynosiła tylko lekko powyżej 30 km/h.
Redaktorzy Jaroński i Wyrzykowski jak zwykle prowadzili ciekawe rozmowy, ale sami kolarze byli tak nudni, że nie dało się ich oglądać. Z moją opinią zgodził się nowy współpracownik strony szosa.rowery.org, którego wreszcie udało mi się wyciągnąć na rower.
Liczyłem się z tym, że pojedziemy szybko. I tak właśnie jechaliśmy. Co prawda wspominałem mojemu nowemu koledze (więcej o nim w tytule wpisu), który jechał na kolarzówce, coś o tym, że generalnie wolę niższe tętna (takie - góra - do 170), ale nie chciałem zostać z tyłu. I nie dość, że nie zostawałem to na każdą górkę, których trochę dzisiaj było, starałem się wjeżdżać pierwszy, co mi się udawało. Ambicja i tyle. :P
Przed Łośniem zaczęło padać. Za Łazami już lało i tak zostało do końca. W sumie deszcz mi nie przeszkadza. : o )
Średnie tętno: 155.
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Niegowonice - Łazy - Wysoka - Chruszczobród - Tucznawa - Ząbkowice - Ujejsce - Pogoria IV - Ratanice - Goląszka - Preczów - Sarnów - Łagisza - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.

Tydzień przerwy...

Niedziela, 8 lipca 2007 · Komentarze(2)
Tydzień przerwy...
...i wystarczy! :P
Trasa: Sosnowiec - Łosień - Niegowonice - góra Stodólsko (425m) - Ząbkowice - Pogoria IV - Sosnowiec.

Szosowe MP - wyścig panów

Niedziela, 1 lipca 2007 · Komentarze(0)
Szosowe MP - wyścig panów
Ograniczyłem się do przejazdu za kolarzami ze startu honorowego w Kielcach (dowiozły mnie do niego toruńskie Pacifiki, mój stary ciężki rower zsunął się z dachu ich auta, ale na szczęście nic mu się nie stało) na start ostry, a potem wjechania na Klonówkę. Znowu piękna pogoda (zanim schowałem się w cień to spiekło mi twarz) i przede wszystkim tłumy świetnie bawiących się kibiców. Dałem się im podpuścić i mocno zakończyłem pozdjazd, co spotkało się z ich okrzykami zachwytu 'ale pofrunął!', ale także moim tętnem koło 200. Oprócz kolarzy brawa dostał także policjant z dużym brzuchem, który amitnie pognał za uciekającym młodym chłopakiem, choć nie miał żadnych szans, żeby go złapać. Młodzieniec miał rzucić puszką w zawodnika i szybko zaszył się w lesie, a gliniarz - mimo niepowodzenia - i tak został bohaterem. Przy okazji wszyscy obserwatorzy mieli naprawdę dużo radości. :P
Potem jak wszyscy zjechałem do mety, a ponieważ nikt nie chciał mnie zabrać do Sosnowca to pojechałem na kielecki dworzec PKP, gdzie nie wiało, ale była za to długa kolejka do kasy. Co prawda wydałem 33 złote, ale bez niczyjej łaski byłem w domu po dwóch godzinach i jeszcze zobaczyłem sławny peron we Włoszczowie.
A wyścig wygrał Tomasz Marczyński, który miał wygrać rok temu, ale nie wygrał, bo wygrać miał kto inny. Tym razem układu nie było.
Trasa: Kielce - Masłów; Masłów - Kielce.

Szosowe MP - wyścig pań

Sobota, 30 czerwca 2007 · Komentarze(2)
Szosowe MP - wyścig pań
Zaczęło się mniej więcej tak: po godzinie 7 pobudka, potem płatki z gorącym mlekiem (kiedyś muszę spróbować z zimnym) i bułka z dżemem (następnym razem dzień wcześniej wieczorem będę musiał zjeść talerz makaronu, żeby mieć na czym jechać), króciutki relaksik, sprawdzenie czy wszystko wziąłem i około 8.30 w drogę. W przeciwieństwie do poprzedniego roku, kiedy też wybrałem się na rowerze do Kielc (żar lał się z nieba, a wiatr wiał w twarz), trafiłem na super pogodę: do 25 stopni, słońce często chowające się za chmurami i wiaterek w plecy.
Tym razem nie bawiłem się w żadne boczne drogi, których nie znam i związku z tym na pewno się na nich pogubię. Wjechałem na drogę nr 78, po której jechało się szybko i bezpiecznie, bo miała szerokie pobocze i rzadko trafiały się ciężarówki. Trochę obawiałem się wjazdu na górę Okrąglik (za Zawierciem), ale poszło (znaczy pojechało) tak jak trzeba. W Żerkowicach na końcu zjazdu spotkałem uczestników Jura Marathonu, który przez ulicę przepuszczała policja tamując ruch. Trochę żałuję, że nie pojechałem w tych zawodach (prawie 200 km z Częstochowy do Krakowie i mniej więcej połowa po szosie, co mi bardzo pasuje), ale na szosowe mistrzostwa Polski jeżdżę od 2001 roku i one w sobotę były ważniejsze!
Pierwszą przerwę zrobiłem sobie na około 110. kilometrze w miejscowości o wdzięcznej nazwie Oksa. Szło mi tak dobrze, że zapowiedziałem przez telefon wszem i wobec, że postaram się wjechać orlikom na ostatnią rundę i powalczyć o medal! :P Ostatecznie jednak nie zdążyłem nawet na start kobiet (15), bo Kielcach musiałem sobie przypomnieć trasę do Masłowa. Paniom kibicowałem ze szczytu najcięższego podjazdu na trasie, Klonówki. Dużo lżej mi się na nią wjeżdżalo niż roku wcześniej, choć to wcale nie znaczy, że było łatwo. ;) Jeśli chodzi o sam wyścig to długo samotnie na czele jechała Agnieszka Pietr (Primus). Potem pogoda się na chwilę popsuła (przyszła czarna chmura, temperatura spadła o prawie 10 stopni i zaczęło padać) i zawodniczki się zjechały. Na ostatniej początku pętli, czyli pod Klonówkę, zgodnie z oczekiwaniami zaatakowała MAJA (widziałem to!) i obroniła tytuł sprzed roku, choć gdyby trasa była trochę dłuższa to pewnie dogoniłaby ją Ola Wnuczek (Ziemia Darłowska), której i tak należą się wielkie słowa szacunku, bo zrobiła dużą niespodziankę.
Po zakończeniu wyścigu czekało mnie jeszcze kilkanaście kilometrów do Świętej Katarzyny pod najwyższym szczytem Gór Świętokrzyskich, Łysicą. Organizm dawał znaki, że jest zmęczony, bo tętno szybko wzrastało, ale do celu dojechałem w dobrej formie i nie za bardzo sponiewierany, co jest także zasługą pulsometru, dzięki któremu się nie zarżnąłem, bo nieco odpuszczałem jak puls dochodził do 170.
Dzień zakończył się miłym akcentem. Wieczorem w zajeździe Baba Jaga kontynuowałem rozmowę z moim ulubionym kolarzem (pierwszy raz widzieliśmy się kilka godzin wcześniej na Klonówce), który dzień później zamierzał sięgnąć po złoto. Piwo Tyskie, które mi postawił, łyknąłem na dwa razy, co w takich przypadkach (czytaj: kiedy nabiłem sporo kilosów) jest normą. :)
Trasa: Sosnowiec - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Niegowonice - Łazy - Zawiercie (wjazd na drogę nr 78) - góra Okrąglik (450m) - Kroczyce - Szczekociny - Nagłowice (zjazd z 78) - Oksa - Małogoszcz - Chęciny - Kielce - Masłów; Masłów - Święta Katarzyna.

Tysiąc kilometrów

Piątek, 29 czerwca 2007 · Komentarze(0)
Tysiąc kilometrów
Do tej pory chyba nigdy nie przejechałem takiego dystansu w ciągu miesiąca. A jutro jeszcze trochę dołożę, bo wybieram się do Kielc na szosowe mistrzostwa Polski. Oczywiście w roli obserwatora i kibica. :P
Do Gliwic pojechałem pociągiem, bo nie lubię wręczać prezentów zziajany i spocony. Okazało się, że trafiłem, bo po obejrzeniu podarków było sporo śmiechu, a o to generalnie chodziło. :P
W drodze powrotnej objechałem GOP od południa. Większość trasy to była dla mnie zupełna nowość. Wreszcie zobaczyłem jak wyglądają Ornontowice (ciągną się i ciągną), a w okolicach Mikołowa i przed Mysłowicami trafiłem na górki.
Trasa: Gliwice - Ornontowice - Mikołów - Podlesie (Katowice) - Murcki - Wesoła (Mysłowice) - Larysz - Mysłowice - Sosnowiec.

Na lodach z Kosmą

Poniedziałek, 25 czerwca 2007 · Komentarze(3)
Na lodach z Kosmą
Dzisiaj byłem na rozmowie o pracę. Co prawda można trochę zarobić, ale za to trzeba robić w nocy. Muszę się jeszcze nad tym zastanowić... Planowałem, że do Katowic pojadę tramwajem i autobusem. Tymczasem miłą niespodziankę zrobiła mi moja krajanka, która zadeklarowała, że popilnuje mi sprzęt! W zamian, po wspólnej przejażdżce, zaprosiłem ją na lody. ;)
A ponieważ było mi mało to zrobiłem jeszcze samotną rundkę przez Łosień z nieco większą prędkością niż wtedy, kiedy jechaliśmy razem.
Pogoda wciąż sprzyja rowerowym wycieczkom. Słońce, ciut poniżej 30 stopni, wietrzyk z południowego-zachodu. Niestety, ponoć ma się to zmienić, nadciągają burze...
Trasa: Sosnowiec - Modrzejów - Mysłowice - Giszowiec (przyszła praca?) - Trzy Stawy - Zawodzie - Szopienice - Sosnowiec - Środula - Józefów (Decathlon) - Mydlice - Dąbrowa Górnicza (lody na 3-ego Maja) - Gołonóg (około 40 km, średnia 21.7 km/h, tętno 105) - Huta Katowice - Łosień (cmentarz) - Łęka - Łosień - Ząbkowice - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - Łagisza - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.

Pół centymetra robi wielką różnicę

Sobota, 23 czerwca 2007 · Komentarze(1)
Pół centymetra robi wielką różnicę
Mniej więcej tyle zabrakło do zwycięstwa w tyskim kryterium ulicznym kolarzowi grupy Action Uniqa, Łukaszowi Bodnarowi. Tak przynajmniej twierdził. I nie chodziło o różnicę na fotofiniszu. O właśnie tyle obniżyło mu się siodełko w trakcie wyścigu. - Ostatnio sporo kombinowałem z rowerem. Nie dopilnowałem tej sprawy i stało się. Źle mi się jechało, nie mogłem finiszować - opisywał starszy z braci Bodnarów, który za kilka dni najprawdopodobniej zostanie mistrzem Polski w jeździe na czas. Dzisiaj wyprzedził go Daniel Czajkowski (DHL-Author).
Oczywiście nie mogłem przepuścić takiej imprezy. Im bliżej było do Tychów tym bardziej wiało (z zachodu i południowego-zachodu). W drodze powrotnej poznałem nowe miejsca w okolicach Przemszy. I prawie nie pobłądziłem! :P
Trasa: Sosnowiec - Modrzejów - Mysłowice - Brzęczkowice - Brzezinka - Kosztowy - Lędziny - Jaroszowice - Urbanowice - Tychy [wyścig] - Bieruń Stary (drogą 44) - Nowy Bieruń - Kopciowice - Chełm Mały (Chełm Śl) - Podzagórnie (Chełmek) - Dąb (Jaworzno) - Jeleń - Dziećkowice (Mysłowice) - Kosztowy - Mysłowice - Sosnowiec.