Liczba dnia: 100
Poniedziałek, 11 czerwca 2007
· Komentarze(4)
Liczba dnia: 100
Tyle złotych oferował mój niedoszły zabójca za moje życie. Trochę mało, liczyłem na więcej! :P
Przed przejażdżką zadzwoniła pani z banku, która oferowała mi ubezpieczenie i na okrągło opowiadała jakie to grube miliony dostanę na wypadek śmierci lub trwałego kalectwa za jedyną złotówkę z groszami dziennie. Nie wytrzymałem i zapytałem dlaczego tak mi źle życzy. Zaprzeczyła i zakończyła rozmowę, a o to właśnie mi chodziło. Kilka godzin później okazało się, że to był znak! ;)
Nieszczęście zdarzyło się w Łagiszy. Do domu miałem jeszcze tylko jakieś 10 kilometrów. Zjeżdżałem z góreczki, mój niedoszły zabójca jechał w drugą stonę i próbował skręcić z lewo w boczną drogę. Słońce jeszcze nie zaszło, więc byłem widoczny, ale mimo to auto (Volkswagen o rejestracji SBE 40CJ, kierował Andrzej Smol) wymusiło pierwszeństo. Nie miałem za wiele czasu. Zaczęłem odbijać w prawo, żeby nie wjechać w samochód. Dałem po hamulcach, przeleciałem nad kierownicą, lewym łokciem i kolanem przytarłem ulicę, w końcu głową walnąłem w asfalt. Skoro wszystko pamiętam to jest ze mną dobrze. Rower znalazł się pod autem. Mój niedoszły zabójca był bardziej zdenerwowany ode mnie. Zatrzymał się, chyba przepraszał, chyba się nie tłumaczył, a ja cały czas po nim jechałem. Postraszyłem policją, ale gdyby nawet przyjechali to w sumie nic by mi to nie dało, a całkiem możliwe, że dostałbym mandat. Krew waliła z rozwalonego łuku brwiowego, on za wszelką cenę chciał by pomóc, chciał mnie zaprowadzić do jakiegoś sąsiada, żebym się umył i ochłonął, w końcu wyciągnął 100 zł. - Kurwa, na tyle mnie pan ceni? Niech pan to zabiera! - krzyknąłem. - Gdybym walnął w maskę, a nie w ulicę to przecież by mnie już nie było! Spisałem rejestrację, poprosiłem mojego niedoszełego zabójcę o imię i nazwisko, sprawdziłem, czy z rowerem jest wszystko w porządku, a jako, że było to machnąłem ręką i pojechałem dalej. - Niech pan poczeka, niech pan nie będzie taki twardy - usłyszałem na koniec. Dobre! :P
Skoro to piszę to sumie chyba nic mi nie jest. Takie tam typowo kolarskie otarcia, no i bokserski uraz. Ten ostatni oczywiście na cześć Andrzeja Gołoty. Don King powiedział, że każdy z Polaków to Andrew. Nawet ja! Zwłaszcza, że tak mam na trzecie! Mam nadzieję, że to wszystko do wesela się zagoi! :P
Prośba do wszystkich: uważajcie samochody. Zawsze, bo w każdym może być wariat!
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Niegowonice - Łazy - Wysoka - Chruszczobród - Tucznawa - Ząbkowice - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - ŁAGISZA - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.
Tyle złotych oferował mój niedoszły zabójca za moje życie. Trochę mało, liczyłem na więcej! :P
Przed przejażdżką zadzwoniła pani z banku, która oferowała mi ubezpieczenie i na okrągło opowiadała jakie to grube miliony dostanę na wypadek śmierci lub trwałego kalectwa za jedyną złotówkę z groszami dziennie. Nie wytrzymałem i zapytałem dlaczego tak mi źle życzy. Zaprzeczyła i zakończyła rozmowę, a o to właśnie mi chodziło. Kilka godzin później okazało się, że to był znak! ;)
Nieszczęście zdarzyło się w Łagiszy. Do domu miałem jeszcze tylko jakieś 10 kilometrów. Zjeżdżałem z góreczki, mój niedoszły zabójca jechał w drugą stonę i próbował skręcić z lewo w boczną drogę. Słońce jeszcze nie zaszło, więc byłem widoczny, ale mimo to auto (Volkswagen o rejestracji SBE 40CJ, kierował Andrzej Smol) wymusiło pierwszeństo. Nie miałem za wiele czasu. Zaczęłem odbijać w prawo, żeby nie wjechać w samochód. Dałem po hamulcach, przeleciałem nad kierownicą, lewym łokciem i kolanem przytarłem ulicę, w końcu głową walnąłem w asfalt. Skoro wszystko pamiętam to jest ze mną dobrze. Rower znalazł się pod autem. Mój niedoszły zabójca był bardziej zdenerwowany ode mnie. Zatrzymał się, chyba przepraszał, chyba się nie tłumaczył, a ja cały czas po nim jechałem. Postraszyłem policją, ale gdyby nawet przyjechali to w sumie nic by mi to nie dało, a całkiem możliwe, że dostałbym mandat. Krew waliła z rozwalonego łuku brwiowego, on za wszelką cenę chciał by pomóc, chciał mnie zaprowadzić do jakiegoś sąsiada, żebym się umył i ochłonął, w końcu wyciągnął 100 zł. - Kurwa, na tyle mnie pan ceni? Niech pan to zabiera! - krzyknąłem. - Gdybym walnął w maskę, a nie w ulicę to przecież by mnie już nie było! Spisałem rejestrację, poprosiłem mojego niedoszełego zabójcę o imię i nazwisko, sprawdziłem, czy z rowerem jest wszystko w porządku, a jako, że było to machnąłem ręką i pojechałem dalej. - Niech pan poczeka, niech pan nie będzie taki twardy - usłyszałem na koniec. Dobre! :P
Skoro to piszę to sumie chyba nic mi nie jest. Takie tam typowo kolarskie otarcia, no i bokserski uraz. Ten ostatni oczywiście na cześć Andrzeja Gołoty. Don King powiedział, że każdy z Polaków to Andrew. Nawet ja! Zwłaszcza, że tak mam na trzecie! Mam nadzieję, że to wszystko do wesela się zagoi! :P
Prośba do wszystkich: uważajcie samochody. Zawsze, bo w każdym może być wariat!
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Niegowonice - Łazy - Wysoka - Chruszczobród - Tucznawa - Ząbkowice - Ujejsce - Wojkowice Kościelne - Pogoria IV - Preczów - Sarnów - ŁAGISZA - Będzin - Pogoń - Sosnowiec.