Deszczdeszczdeszcz...

Sobota, 2 czerwca 2007 · Komentarze(1)
Deszczdeszczdeszcz...
... jakby powiedział Mistrz Świetlicki. Tak, odkryłem swoją prawdziwą naturę. A właściwie sobie o niej przypomniałem - uwielbiam jeździć w deszczu! Od samego początku było pochmurno i dlatego liczyłem się z tym, że nic nie wyjdzie z mojego ambitnego planu (miało być ponad 100 km). A szkoda, bo bardzo dobrze mi się jechało. Serce już nie skakało jak głupie do 200, ale momentami jedynie najwyżej do 180 (średnie tętno 136). Niestety, za Górą Stodólsko zaczęło lać. Znalazłem suche miejsce na przystanku. Czekałem pół godziny. Trochę przestało i miałem nadzieję, że na horyzoncie pojawi się ktoś, z kim będę mógł wrócić. Całkiem bez sensu, bo kto jeździ w taką pogodę?! Zaczęło mi być zimno, więc sam ruszyłem w drogę powrotną. Nie wiedzieć czemu trochę się jej bałem. Zupełnie niepotrzebnie. Było tak jak trzeba, a nawet lepiej! Jechałem ponad godzinę, czyli tyle ile trzeba. Walnięcie setki w takiej pogodzie nie bardzo miało sens. Warunki okazały się zbyt ekstremalne dla mojego licznika, który od nadmiaru wody na zmianę umierał i zmartwychwstawał.
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Niegowonice - Góra Stodólsko (425m) - Mitręga - Góra Stodólsko - Niegowonice - Łosień - Huta Katowice - Gołonóg - Reden - Zagórze - Sosnowiec.

Komentarze (1)

Deszcz jest wypas! :P
Też ma swoje uroki :)

pozdrawiam!

Mlynarz 01:40 poniedziałek, 4 czerwca 2007
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa zasok

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]