Why Does It Always Rain On Me?!
Sobota, 29 marca 2008
· Komentarze(2)
Why Does It Always Rain On Me?!
Przyznaję się: TO JA KLEPNĄŁEM W TYŁEK KOSMĘ! I miałem z tego powodu masę radości. Ona chyba zresztą też! :P
A było to tak. Właśnie dojeżdżałem do świateł w centrum Sosnowca kiedy ktoś śmignął w stronę Środuli. Ktoś podobny do kosmy (ach, te spodenki) jechał jednak zdecydowanie nie w tempie kosmy. Zdecydowanie za szybko. I dlatego dopiero po dobrej chwili (czytaj: kilku kilometrach) dogoniłem tę dziwnie znajomą postać. Obiekt ostatecznie został rozpoznany, więc mogłem rozpocząć realizację planu. Podjechałem w miarę blisko i zrobiłem to, co w tym momencie zrobiłby każdy dobry znajomy kosmy. No, może prawie każdy. Miałem nadzieję, że takie powitanie ją zaskoczony, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Ryknęła wniebogłosy jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. A zaraz potem zrobiła to drugi raz, choć nie był to środek nocy, a środek dnia, nie były to Stawiki, przez które boi się jeździć w ciemności, a Środula, a ja nie mam w sobie nic z gwałciciela-mordercy (sic!), który niby ma na nią czekać gdzieś na granicy Katowic i Sosnowca. Okazało się, że kosma właśnie rozmawiała przez telefon ze swoim aktualnym mężczyzną, miała słuchawki na uszach i to zwiększyło jej przerażenie. Zaraz potem jednak szybko wytłumaczyła się ze wszystkiego swojemu równie mocno przestraszonemu facetowi i wesoło pomknęliśmy dalej. : o )
Później nie było mi jednak do śmiechu. Kosma spieszyła się do brata i zdążyła dotrzeć do niego przed burzą. Mnie się to nie udało. Jakoś przejechałem przez Dąbrowę, choć działo się, oj, działo. Błyskało się, grzmiało, walił deszcz z gradem, wiatr wiał w twarz. W Zagórzu, kiedy błyskawica gruchnęła niepokojąco blisko, uznałem, że tak dla zdrowia lepiej będzie jak przeczekam tę nawałnicę. Przemoczony i zziębnięty (z około 10 stopni temperatura spadła do dwóch)postałem kilka minut w bezpiecznym miejscu, a widząc jaśniejące niebo ruszyłem dalej przez ogromne kałuże (miejscami były na całą szerokość ulicy) i potoki wody. Ekstremalnych warunków nie wytrzymały łożyska w przednim kole, ale jakoś udało mi się dotoczyć do domu.
Średnie tętno: 150 (HZ - 23%, FZ - 39%, PZ - 38, max 185).
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Huta Katowice - Gołonóg - Reden - Zagórze - Środula - Sosnowiec.
Przyznaję się: TO JA KLEPNĄŁEM W TYŁEK KOSMĘ! I miałem z tego powodu masę radości. Ona chyba zresztą też! :P
A było to tak. Właśnie dojeżdżałem do świateł w centrum Sosnowca kiedy ktoś śmignął w stronę Środuli. Ktoś podobny do kosmy (ach, te spodenki) jechał jednak zdecydowanie nie w tempie kosmy. Zdecydowanie za szybko. I dlatego dopiero po dobrej chwili (czytaj: kilku kilometrach) dogoniłem tę dziwnie znajomą postać. Obiekt ostatecznie został rozpoznany, więc mogłem rozpocząć realizację planu. Podjechałem w miarę blisko i zrobiłem to, co w tym momencie zrobiłby każdy dobry znajomy kosmy. No, może prawie każdy. Miałem nadzieję, że takie powitanie ją zaskoczony, ale nie spodziewałem się, że aż tak. Ryknęła wniebogłosy jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. A zaraz potem zrobiła to drugi raz, choć nie był to środek nocy, a środek dnia, nie były to Stawiki, przez które boi się jeździć w ciemności, a Środula, a ja nie mam w sobie nic z gwałciciela-mordercy (sic!), który niby ma na nią czekać gdzieś na granicy Katowic i Sosnowca. Okazało się, że kosma właśnie rozmawiała przez telefon ze swoim aktualnym mężczyzną, miała słuchawki na uszach i to zwiększyło jej przerażenie. Zaraz potem jednak szybko wytłumaczyła się ze wszystkiego swojemu równie mocno przestraszonemu facetowi i wesoło pomknęliśmy dalej. : o )
Później nie było mi jednak do śmiechu. Kosma spieszyła się do brata i zdążyła dotrzeć do niego przed burzą. Mnie się to nie udało. Jakoś przejechałem przez Dąbrowę, choć działo się, oj, działo. Błyskało się, grzmiało, walił deszcz z gradem, wiatr wiał w twarz. W Zagórzu, kiedy błyskawica gruchnęła niepokojąco blisko, uznałem, że tak dla zdrowia lepiej będzie jak przeczekam tę nawałnicę. Przemoczony i zziębnięty (z około 10 stopni temperatura spadła do dwóch)postałem kilka minut w bezpiecznym miejscu, a widząc jaśniejące niebo ruszyłem dalej przez ogromne kałuże (miejscami były na całą szerokość ulicy) i potoki wody. Ekstremalnych warunków nie wytrzymały łożyska w przednim kole, ale jakoś udało mi się dotoczyć do domu.
Średnie tętno: 150 (HZ - 23%, FZ - 39%, PZ - 38, max 185).
Trasa: Sosnowiec - Zagórze - Staszic - Strzemieszyce Wielkie - Łosień - Huta Katowice - Gołonóg - Reden - Zagórze - Środula - Sosnowiec.