Zaimponowałaś mi i to bardzo, kosmo100! Choćby tym, że zdecydowałaś się na organizację takich, tj.
z prawdziwego zdarzenia zawodów. A jako, że trochę nas łączy - i nie chodzi mi tylko o Łosień i wyprawę Hel'2000 - postanowiłem pomóc. Było więc o rajdzie rowerowym na orientację w Eurosporcie podczas transmisji z hiszpańskiej Vuelty (ktoś oprócz mnie jeszcze słyszał?) i na portalu
ŚLĄSK.SPORT.PL, bo na papier w katowickiej Gazecie Wyborczej to teraz mało kto i co może liczyć - tak go mało!
Zdecydowałem się także wystartować, co wcale nie było takie oczywiste, gdyż od niemal roku soboty mam dyżurujące. I to mocno. Udało się jednak tak wszystko i wszystkich poustawiać, że miałem czas do wczesnego popołudnia.
Co prawda w piątkowy wieczór zdarzyły się jakieś dreszcze (dalej nie wiem skąd, czyżby przedstartowy stres? :P), no i prawa łydka - jak to ma czasem w zwyczaju - pobolewała, ale w sobotni chłodny poranek w nieco ponad godzinę udało się mi dotrzeć rowerem z Sosnowca do Błędowa.
Co najważniejsze, na czas! Potem trzeba było spuścić powietrze (
co zostało uwiecznione), bo ponad cztery atmosfery to za wiele na teren, poprawić, czyli ścisnąć pasek, żeby mierzył tętno, w końcu
mapa w dłoń i w drogę!
W mojej sytuacji wybór był prosty, ale i bolesny - trasa rekreacyjna (a nie GIGA z powodu dyżuru). Rozpocząłem od PK03, który znajdował się przed wjazdem do Rud, później przez Okradzionów dojechałem do młyna nad Białą Przemszą (PK01) i nie ścieżką nad rzeką, ale naokoło asfaltem, który z różnych powodów preferuję (
wystarczy spojrzeć na rower), do PK02. Tu natknąłem się na uczestników i pierwszy - jak się później okazało - wspólny kłopot. Było więc trochę biegania (rower został na górze w Kuźniczce), w końcu jednak wszystko się wyjaśniło (organizatorka przez telefon przyznała się, że zapomniała o tym wspomnieć na odprawie) i
punkt się odnalazł. Dalej powrót do Błędowa
z kapliczką (PK06) i niepotrzebnym błądzeniem po piachu, Kuźnica (PK06), gdzie po raz kolejny, ale i ostatni spotkałem troje zawodników (
AniaBania,
Mavic i
tadzik1963),
pomnik pod Grabową (PK07), wielbłąd w Chechle (PK08) i wreszcie
widok na Pustynię Błędowską (PK04). Został jeszcze mostek ze zdejmowaniem butów (PK09), co w sumie dobrze mi zrobiło, zwłaszcza nieco już zmęczonym nogom (
na zdjęciu,
a nawet zdjęciach inna odważna,
Niradhara, dla której - o ile mnie poznała - nie jestem już duchem! ;). Przy okazji wytłumaczyłem się parze, która pojawiła się w tamtej okolicy, ze swojego zachowania (odbiegało od normy i wiele różnych rzeczy mogli pomyśleć). Odbiór był pozytywny - do tego stopnia, że niejako w nagrodę poproszono mnie, żebym robił za misia (a może bohatera, hi, hi) i cyknięto fotę.
Około południa, po przejechaniu blisko 50 kilometrów i zaliczeniu wszystkich dziewięciu punktów, wróciłem do EuroCampingu. Z jednej strony cieszyłem się, że poszło mi (a właściwie pojechało) w miarę szybko i raczej problemowo. W końcu - choć nie było to najważniejsze -
udało mi się coś wygrać. Z drugiej żałowałem (i to bardzo!), że nie starczyło czasu na GIGA. Przeważały oczywiście dobre emocje, w tym także, a może przede wszystkim PODZIW (tak, tak, to odpowiednie, ani trochę nieprzesadzone słowo) dla organizatorów,
Moniki i
Tomka, którym udało się zrobić TAKIE zawody. Dzięki nim - mimo, że większość życia spędziłem w Łośniu - dopiero teraz pierwszy raz przejechałem przez Kuźniczkę, dotarłem do Doliny Miłości, Skałbani i pod Grabową, poznałem skróty prowadzące z Krzykawki płytami w górę i przez mostki przez Białą i Białą Przemszę do Błędowa oraz dowiedziałem się, gdzie gra
Centuria Chechło (i od razu widać, że to Małopolska).
Żałuję, że do walorów krajoznawczych nie doszły integracyjne, ale wszystko w swoim czasie.
WIELKIE DZIĘKI i DO ZOBACZENIA NA NASTĘPNEJ EDYCJI!Numer jeden (trasa rekreacyjna, kategoria OPEN)